Pierwszego 747 wiele osób zna całkiem dobrze, ale drugi przeżył chyba jeszcze więcej…
Powietrze
Lubicie pikantny skandal? Co powiecie na taki, który poskładał rządy kilku krajów, wsadził do więzienia wielu polityków i prawie usadził księcia, spowodował samobójczy atak samolotem na dom i przez który rząd USA uchwalił prawo zakazujące wręczania łapówek obcym obywatelom?
Niedorzecznie wielki projekt okraszony dwucyfrową liczbą dychawicznych silników. Aż się gęba sama cieszy.
Specyficzna konstrukcja XF-84H powodowała, że członków obsługi naziemnej dosłownie ścinało z nóg. Wymiotowali, czołgali się. Przynajmniej jeden stracił przytomność i wymagał hospitalizacji. Kontrolerzy go znienawidzili. Nieźle, jak na 12 wylatanych godzin.
Pomówmy o kryzysie nierównowagi popytu i podaży, o tym, jak oszczędności potrafią dławić rozwój i o tym, że lepsze jest wrogiem dobrego, ale czasami dobre wystarczy.
Projekty Airbusa to zazwyczaj raj xięgowego, ale nawet tam zdarza się zaszaleć. A380 powstawał pod wieloma nazwami, z czego najczęściej powtarzaną była A3XX.
Louis wprawdzie nie potrafił poprawić swoich projektów w pojedynkę, ale przynajmniej był na tyle samoświadomy, że umiał to przed sobą przyznać. Pod koniec lat dwudziestych wziął sobie do pomocy Włocha, Filippo Zappatę. To ich ostatnie wspólne dziecko.
W prasie lotniczej wciąż słychać, że wodowanie dużym samolotem najczęściej się nie udaje. Może Tu-124 to nie KR-860, ale posadzenie go na rzece bez uszczerbku to i tak konkretny wyczyn.
Ciekawe, czy Lockheed dawałby 50% zniżki przy zakupie dwóch?
Donald Douglas jako jeden z pierwszych w branży zderzył się z xięgowym pragmatyzmem. Najpierw DC-4E, potem ten DC-7 pokrewny z C-74…

