Rydwan z barkiem, odc. 2: Tupolew Tu-344

Zdawałoby się, że czasy, gdy samoloty cywilne i bojowe były bezpośrednio spokrewnione, dawno już minęły.

Taki na przykład Dassault produkuje jednocześnie myśliwce i samoloty dyspozycyjne. Nikt, nawet po imprezie składającej się głównie z szampana nie próbował konstruować samolotu pasażerskiego na podstawie Mirage, czy Rafale, tylko projektowano Falcony od podstaw (Errata 2022: Dassault próbował, więcej o tym kiedy indziej). Są jeszcze przynajmniej dwa znane mi przypadki, gdy po 1960 roku ktoś spróbował podobnej sztuki. Jeden to sprawa czysto amerykańska, a drugi: amerykańsko-… szwajcarska. Niemniej to było dawno i, przynajmniej w tym pierwszym przypadku, zasadniczo nieprawda, bo na planach się skończyło.

Rosja tak nie robi. Rosja ma ambicję. Nikt nie będzie jej narzucał zasad gry.

Oto Tupolew Tu-344, drugi przypadek na FSBiodra, gdy rosyjski samolot stricte bojowy prawie został przypudrowany i przysposobiony do cywilnego użytku. Tym razem podstawą projektu został Tu-22M3, a efektem był pochodzący z 1999 roku koncept 10-30 miejscowego naddźwiękowego samolotu dyspozycyjnego o zmiennej geometrii skrzydeł.

No przecież Tu-22M3 to idealny samolot pasażerski, czepia się ten Biodro. Spójrzcie na tę niewinną mordkę

Podobieństwo do Tu-22M jest nie do ukrycia. Nie, żeby ktokolwiek próbował. Inżynierowie OKB Tupolew zaproponowali trzy wersje o różnej pojemności i zasięgu, wszystkie o różnym stopniu ingerencji w płatowiec. Dziesięciomiejscowy model A wymagał wąskiej kabiny pasażerskiej między wlotami silników, wersja B dla 20-30 osób wymagałaby szerszej kabiny w tym samym miejscu, a ostatnia, dwunastomiejscowa C, zakładała wąską przestrzeń dla pasażerów tuż za kabiną pilotów, podobnie jak w MiGu-25 projektowanym dla przewozu VIPów, a opisywanym w poprzednim odcinku. Swoją drogą, ciekawe czym musieliby wygłuszyć kabinę, żeby dało się rozmawiać w towarzystwie dwóch NK-25 mających napędzać ten samolot.

Tu-344 Model B. Profil trochę jak w Douglasie A-4. Ale ta kabina byłaby przestronna…

Zakładano zasięg 7700 kilometrów. Całkiem bogato, ale jest pewien szkopuł – chodziło o prędkość poddźwiękową. Sprawić sobie własnego Backfire’a i latać nim Ma 0.95? Trzeba by nie mieć wszystkich klepek. Zasięg z prędkością naddźwiękową? Cóż, nie znalazłem i niestety nie znam, ale jest angielskie słowo użyte w którymś ze źródeł, które doskonale musi oddawać liczbę, jaką wyliczyli inżynierowie: abysmal – nędzny, marny, denny.

Tu-344 Model C. Okna w dachu, okna przy wlocie silnika. Ciekawe, czy w podłodze były.

Z drugiej strony, mogli go doposażyć w odrzucane zbiorniki podwieszane pod skrzydłami. Przecież ten projekt i tak musiał być robiony dla beki, więc zasadniczo co stało na przeszkodzie? Miny potencjalnych klientów na salonie lotniczym w Paryżu byłyby podwójnie bezcenne, a kieliszki z szampanem gremialnie leciałyby z wrażenia, niczym te zbiorniki.

Ponownie Model C. Jednak w podłodze okien nie dali. Ktoś się opamiętał.

A gdyby interesowały Was podobne ekscesy: Mikojan też próbował.

Tagi:
Kategorie: