Stairway To Heaven: Trzymajcie się stołków i liczcie rury – Tupolew OOS i Antonow AKS

Zdjęcia planów i rendery są tak mocne, że trudno napisać jakikolwiek wstęp, przejdźmy więc od razu do rzeczy.

Wiecie, jaki ciąg generuje silnik napędzający An-124 i An-225? Mówimy o Progressie lub Łotariewie D-18T, dużym turbowentylatorowym silniku odrzutowym, który pozostaje w produkcji od początku lat osiemdziesiątych. Wytwarza on maksymalnie około 230 kiloniutonów ciągu, jest z grubsza porównywalny do General Electric CF6-50, napędzającego Airbusa A300, wczesne 747, czy Douglasa DC-10. Nie jest to najpotężniejsza konstrukcja na ziemi, ale jak na czasy kiedy powstała była bardzo zaawansowana, a dla Związku Radzieckiego była niemałym przełomem technologicznym. An-124 ma takich cztery, An-225: sześć.

Taka sytuacja.

Jakie masy trzeba więc dźwigać, gdy biuro Antonowa planowało wykorzystać takich silników 24?

Tysiąc sześćset pięćdziesiąt ton. Powtórzcie na głos, niech wybrzmi, ja poczekam. Tyle miał ważyć jednostopniowy orbiter OOS (Одноступенчатый Орбитальный Самолет) wraz z towarzyszącym mu nosicielem, dwukadłubową i wielo-, wielo-, WIELOsilnikową pochodną An-225. Samolot miał ważyć 975 ton, wahadłowiec kolejnych 675.

Kreatywne wykorzystanie części dostępnych na półce…

Taki zestaw wydumało OKB Tupolew wraz towarzyszami po abakusie z biura Antonowa pod sam koniec istnienia ZSRR. OOS miał dostarczać na niską orbitę okołoziemską 10 ton ładunku i być wystrzeliwanym spod nosicielskiego AKS (Аэро-Космическая Система, system powietrzno-kosmiczny, w bardzo dowolnym tłumaczeniu). Wahadłowce Space Transportation System wynosiły na orbitę między 23 a 25 ton, ale prócz własnego napędu wymagały do tego potężnych rakiet na paliwo stałe i odrzucanego zbiornika na paliwo ciekłe i utleniacz. OOS po prostu odpadałby spod AKS i leciał dalej na orbitę wynoszony przez swoje trzy silniki, wioząc paliwo wewnątrz kadłuba. Prosto i elegancko.

Podczas, gdy Tupolew OOS wygląda z grubsza tak, jakbyśmy się tego spodziewali, ludzie z Antonowa poszaleli z AKS. Ożenili z dwoma kadłubami An-225 dwa tuziny Łotariewów D-18T i nowy, ogromny centropłat, pod którym planowano wieszać OOS. Konfiguracja silników miałaby być zmienna, ale rozumiem, że nie w ramach tego samego egzemplarza, a byłoby ich przynajmniej dwa: dwunastosilnikowy do przenoszenia wahadłowca z miejsca na miejsce i dwudziestoczterosilnikowy wykorzystywany do wynoszenia go na orbitę. Jakoś trudno mi uwierzyć w praktyczny sposób przymocowywania silników na pylonach do skrzydła na żądanie. Może po prostu jestem małej wiary, zwłaszcza jak na kogoś, kto spędził dzieciństwo nad klockami LEGO…

AKS miał być długi na 83 metry, legitymować się rozpiętością 153 metrów (pachnący nowością Stratolaunch mógłby się schować ze swoimi 140 metrami) i rozstaw kół równy 40 metrom. Osiągałby prędkość przelotową Ma 0,72 i pułap około 20 tysięcy stóp, 6 kilometrów. No i miałby te swoje 24 rury…

Istnieją też rysunki sugerujące nieco innego nosiciela, o prostym płacie i kadłubach nie przypominających An-124/225. Również miałby mieć w zależności od potrzeb zmienną liczbę silników: 10 lub 24. Nie zna życia inżynier, któremu nie brakło skrzydła na montaż silników?

Kategorie: