Tour de Galicja – Rzeczywistość 2015 kontra Flight Simulator 2020

Nie, nie ta hiszpańska Galicja, nasza polska.

Nie jestem pilotem (niestety/jeszcze), ale dzięki uprzejmości Wojtka P. (którego z tego miejsca pozdrawiam) kilka lat temu miałem możliwość z jego pomocą i pod jego okiem przelecieć się w okolice mi bliskie, toteż ruszyliśmy Cessną 152 z lotniska Łososina Dolna w trasę po meblach przez Gorlice, Jasło, Krosno, Sanok, nad jezioro Solińskie i z powrotem. Trasa dobra jak każda inna, by przyjrzeć się działaniu tego, jak generowana jest grafika nowego produktu Microsoftu.

Świeżo wydany Flight Simulator (znany w sieci jako 2020, by odróżnić go od poprzedników) oferuje eksplorację całego świata, podobnie jak jego poprzednicy od przynajmniej 1998 roku, choć FS98 był pod tym względem dalece uboższy, bo oferował 45 miast (głównie w Jueseju), do których dodano budynki i 3 000 lotnisk na całym świecie. Te liczby znacząco spuchły do dziś, FS2020 oferuje 30 000 lotnisk i każdy zakątek świata jest zabudowany na podstawie zdjęć satelitarnych od Bing Maps. Mapy następnie zostały obrobione przy pomocy sztucznej inteligencji Azure i skorygowane przez ludzi gdzie trzeba. Efekt końcowy, wraz z wysoką jakością oprawy graficznej, robi dość porażające wrażenie, zwłaszcza gdy porówna się najnowszą odsłonę Flight Simulatora do jego poprzedników, nawet do FS2004 i FSX (z 2006), które oferowały generowaną losowo scenerię w miejscach, gdzie budynki nie zostały ręcznie naniesione. Efekt końcowy bywał prześmieszny, np. Podczas odlotu z pasa 07 lotniska Kraków-Balice naszym oczom ukazywały się dwie katedry Notre Dame stojące naprzeciwko siebie gdzieś w Bronowicach, ale pod warunkiem, że nie było śniegu. Kalendarzową zimą jedna z nich znikała.

A propos pór roku – musicie wziąć poprawkę na jesień, przelot miał miejsce w listopadzie 2015 roku, a tekstury z symulatora są wyjątkowo letnie. Polecam też otwieranie zdjęć i screenów w pełnym ekranie, bądź obracanie telefonów na bok. Warto, bo szczegóły Wam nie umkną.

Uzbrojony w zdjęcia sprzed pięciu lat wybrałem więc pas 04 w Łososinie Dolnej, Cessnę 152 z katalogu samolotów dla lepszego porównania i ruszyłem w drogę.

Łososina Dolna robi piorunujące wrażenie. Niby to tylko małe lotnisko gdzieś w południowej Polsce, ale wszystkie pagórki są na swoim miejscu; gdzie w rzeczywistości są domy – w FS2020 też są, okoliczny drzewostan również się zgadza, choć widać, że budynki dobrane są losowo. Niemniej, szczękopad. Pierwsze spojrzenie powoduje, że trudno rozpoznać, że mamy do czynienia z symulatorem, a nie z rzeczywistością.

Para buch – koła w ruch, pora udać się w kierunku wschodnim. Tuż po odlocie z pasa 04 mijamy Jezioro Rożnowskie, jedną z miejscówek, którą wybrałem do porównania.

Z daleka wrażenie jest bardzo dobre. Wszystkie drogi są na swoim miejscu, nawet te boczne, do tego poruszają się nimi dość rzadko posiane pojazdy. Pod tym względem konkurencyjny produkt z serii X-plane, z numerkiem 11, oferował nieco większe zagęszczenie ruchu, ale nie ma co narzekać, w końcu mamy tu latać, a nie jeździć po drogach.

Po drodze pozwoliłem sobie zboczyć nieco z odbytej przed laty trasy, by odwiedzić inne jezioro – Klimkowskie. Powstało w latach dziewięćdziesiątych po postawieniu zapory ziemnej na rzece Ropie i większość z Was będzie je znać, choć o tym nie wie. Klimkówka grała Dniepr w Ogniem i Mieczem Jerzego Hoffmana.

Niedaleko w dół rzeki położone są Gorlice, niezbyt duże małopolskie miasto, znane z zapalenia pierwszej lampy naftowej, bitwy z 1915 roku i które miało szczęście/pecha (niepotrzebne skreślić) być moim domem przez kilka lat życia, toteż stało się jednym z punktów po drodze w Bieszczady. Tutaj z wysoka wszystko się zgadza i znów człowiekowi szczęka opada, do momentu, gdy nie zejdzie niżej lub nie przybliży widoku.

Znów wszystko zdaje się być na swoim miejscu. Pokazuję i objaśniam dzięki magii Painta:

Pomarańczowa strzałka przedstawia jeden z, jak się później okazało, najczęstszych błędów, jakie popełnia Azure podczas interpretacji zdjęć satelitarnych. W rzeczywistości jest to osuszony odkryty basen, który w FS2020 awansował do roli parterowego budynku. Warto też przyjrzeć się garażom, które często podniesiono do czterech pięter i bloków zdegradowanych do poziomu baraku…

Niebieska strzałka to gorlicki ratusz, który w rzeczywistości posiada całkiem dużą wieżę zegarową, a który w rzeczywistości wirtualnej został wyrównany na wysokości około pierwszego piętra.

Najzabawniejsza jest jednak budowla zaznaczona strzałką czerwoną. Jest to Bazylika Mniejsza pw. Narodzenia NMP, która widziana od południowej strony widocznie góruje nad miastem. FS2020 ma jednak spory problem z niestandardowymi budynkami, jak zamki, kościoły, stadiony, niektóre dworce kolejowe itp. Jeśli budynek ma skomplikowaną podstawę, zostaje zazwyczaj zredukowany do brutalistycznego kształtu, który nijak ma się do rzeczywistości. Kościół z wielkiej płyty? Wujek Stalin podarował ludowi pracującemu miast i wsi? Ma też w sobie coś z małomiasteczkowej galerii handlowej.

Lećmy dalej. kolejne jezioro na trasie to zbiornik powstały po budowie zapory na Wisłoku w Sieniawie, tuż na południe od drogi krajowej nr 28, na wschód od Krosna. Kształt się zgadza, otoczenie również, znów z daleka nie ma się do czego przyczepić.

Wkrótce na horyzoncie pojawia się Solina i kolejny zabawny błąd Azure. Albo z braku dostępnych innych zdjęć satelitarnych, albo z niedopatrzenia, użyte zostały dane pozyskane najpewniej wczesną wiosną. W okolicy Sanoka tekstury pól i lasów ewidentnie przechodzą w zdjęcia z innej pory roku – śnieg leży na polach, im wyżej tym go więcej, a nad samym jeziorem Solińskim jest już go w ogóle całkiem dużo i kontrastuje on mocno z jaskrawozielonymi drzewami generowanymi przez Azure i kolorystyką generowanego przez symulator obrazu. Nie widać tego dobrze na poniższym porównaniu, choć białe pola w tle za zaporą to nie gryka jak śnieg biała.

Swoją drogą (na to zdjęcia porównawczego już nie ma, siłą rzeczy nie byliśmy dokładnie w tym miejscu, bo to trochę nisko), zapora w Solinie jest zniekształcona i dorobiła się czegoś na wzór biurowca u swego szczytu:

W tle rzeczone wcześniej ośnieżone pola.

Wnioski z wycieczki są całkiem pozytywne – da się nawigować po zgoła nieinteresujących z punktu widzenia deweloperów FS2020 okolicach tylko z wykorzystaniem punktów orientacyjnych, więc uznaję to za olbrzymi sukces. W FSX w tej okolicy istniały tylko te najgłówniejsze drogi i kilka linii kolejowych. Teraz, cytując klasyka, mamy komputer (Azure) i jest dużo łatwiej. Znasz drogę w rzeczywistości? Poradzisz sobie patrząc na nią z góry. Twój dom stoi tam, gdzie go zostawiłeś, ale może mieć kilka pięter więcej lub mniej. Lub wyglądać jak stodoła, co spotkało mój – sprawdziłem. Niemniej, jest!

Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi, bo w następnym odcinku będę kwękał na temat niedomagań Krakowa w FS2020. Trudno nie narzekać, gdy Wawel wygląda jak centrum handlowe…

Tagi:
Kategorie: