Odrzuceni, odc. 6: Sud Ouest S.O.30 Nene i Atar

Pamiętacie tę serię? Początkiem istnienia bloga była jednym z głównych nurtów, prezentujących samoloty które dostały silniki odrzutowe niejako przypadkiem, bo akurat były dostępne by przetestować turbinowe novum, choć zasadniczo lepiej czułyby się z sapiącymi tłokowcami na skrzydłach.

Było to widać głównie w ich budowie tuż po transplantacji nowych silników. Najczęściej silnik i jego długi wlot, w który najczęściej jeszcze wbudowywano chowane podwozie, dominował cały obrys skrzydła, wyglądając wręcz karykaturalnie pod płatowcem, który ewidentnie był nieprzystosowany do przemnożenia jego prędkości przelotowej razy dwa.

Np. Tay Viscount wyglądał tak, że mógłby nazywać się Gloster Travel Meteor i nikt by się nawet dwa razy nie obejrzał, choć z reszty brytyjskiego towarzystwa i tak latał najszybciej, bo w oryginale był turbośmigłowy.

Takie były czasy, obyczaje i potrzeby. Brało się co akurat było pod ręką, pakowało turbinę pod skrzydło i patrzyło, co się będzie działo. Tak samo stało się we Francji, która po kilku latach celowego opóźniania produkcji Blocha MB.161 (późniejszego Languedoca, tak w ramach wrzucania piachu w tryby nazistowskiej machiny wojennej) zaczęła coraz śmielej spoglądać w kierunku silników, których plany im po Niemcach zostały. Mowa tu przede wszystkim o BMW 018, ale o tym za chwilę.

Pierwszy prototyp SO30 (daruję sobie te kropki), który został oblatany jeszcze podczas wojny, okraszony był literą N i znacznie różnił się od późniejszych maszyn. Miał podwozie z kółkiem ogonowym, inny kształt nosa i niższe stateczniki pionowe.

Porównanie prototypu SO30N i późniejszej wersji produkcyjnej SO30P

Samolot ów dorobił się przydomku Bretagne, choć wersje z podwoziem z kółkiem nosowym przezywano też Bellatrix. SO30P brał na pokład 43 pasażerów, miał zasięg ponad 2 000 kilometrów i cieszył się napędem dzielonym z DC-6 i Convairlinerami – były to dwa R-2800 Double Waspy.

No i jeśli śledziliście tę serię, to sami spodziewacie się jak to dalej poszło: do fabryki Sud Ouest dotarły paczki opatrzone logo Rolls-Royce’a. W środku błyszczały nowiusieńkie Nene, które dysponowały ciągiem około 22 kN. Dobra, dawajcie co tam macie, podpinamy to pod samolot.

Zakłady dysponowały akurat drugim prototypem, SO30N. Został on przebudowany na podwozie z kółkiem nosowym (uff), dostał (oczywiście) nieproporcjonalnie długie gondole silników w których zmieszczono jeszcze główne podwozie, a na dokładkę pojedynczy, za to dużo wyższy od zdwojonych, ster kierunku i przynależny mu statecznik pionowy.

Na celowniku inżynierów Sud Ouest znalazły się też inne turbiny. O ile Nene miały sprężarki odśrodkowe, zajmujące się rozwojem silników zakłady SNECMA dostarczyły w 1948 roku pierwsze egzemplarze silnika ze sprężarką osiową nazwanego Atar 101 (bazującego na BMW 018), który później trafił między innymi do Leduca 0.22 i S.O. 4050 Vautoura II. W ramach testów zaś gościł również pod skrzydłami wspomnianego już Languedoca, Armagnaca, a nawet B-26 Maraudera.

Drugi odrzucony egzemplarz SO30, tym razem w wersji P.
Ten sam silnik pod Armagnakiem. Sami zdecydujcie, komu bardziej optycznie służy.

Podobnie jak w przypadku pozostałych Odrzuconych (sprawdzić, czy nie Jetliner), SO30 Nene i Atar posłużyły jedynie jako latające laboratoria i nie planowano wdrożenia ich do liniowej służby, zwłaszcza że w 1948 roku francuskie lotnictwo rozpędzało się już z pomysłem wyprodukowania pierwszego średniodystansowego odrzutowca pasażerskiego. Ochrzczono go mianem X-200, początkowo miał mieć cztery silniki, potem okrojono go do trzech, a ostatecznie stanęło na dwóch R&R Avonach. X-200 przeobraził się w X-210, a ostatecznie w Sud Aviation SE.210 Caravelle, ale to temat na osobny poemat.

Doświadczenia z Nene i Atarem posłużyły francuskiemu lotnictwu we wdrożeniu brytyjskich silników do samolotów bojowych, a Bretagne ostatecznie pozostał jedynie regionalnym samolotem tłokowym, którego największym użytkownikiem zostały francuskie siły powietrzne. Niech będzie, w przypadku SO30 silniki odrzutowe znalazły pewne zastosowanie. Mowa o małych silnikach Turbomeca Palas, które wspomagały Bretagne podczas odlotu w gorącym klimacie. Już je widzieliście, to dwa podwieszenia pod skrzydłami, które można pomylić z dodatkowymi zbiornikami paliwa. Zobaczcie je poniżej, a w zbliżeniu pod C-47, które również wyposażano w takie rozwiązanie.

Tagi:
Kategorie: