Co zaszło na tym zdjęciu? Oto lekko tylko koloryzowana rekonstrukcja rozmowy Billa Allena, CEO Boeinga i Alvina „Texa” Johnsona, szefa pilotów testowych dzień po fakcie:
– Alvin, na Siły Wyższe, cóżesz wyprawiasz? – spytał rozjuszony Bill, dogaszając osiemdziesiątego dziś papierosa (są wszak lata pięćdziesiąte i jest obowiązek palenia).
„Tex” zmełł w ustach tytoń, poprawił Ray Bany, splunął i odparł:
– Sprzedaję samoloty.
Szóstego października 1955 roku zorganizowano nad jeziorem Washington festiwal miejski Seattle – Seafair. Boeing wrósł w sąsiedztwo miasta i był jedną z lokalnych ikon, zaplanowano więc, że firma pokaże podczas lokalnego święta swój najnowszy produkt – prototypowy 367-80. Samolot ów to temat na osobny wpis, ale faktem jest, że na ówczesne czasy był bardzo nowoczesny, wręcz ekstrawagancki. Oprócz zainteresowania gawiedzi towarzyszył mu sceptycyzm potencjalnych kupujących – linii lotniczych i amerykańskich sił powietrznych. Te ostatnie szukały odpowiedniej platformy dla swojego rozpoczętego już projektu – powietrznego tankowca. Generalski beton wciąż jeszcze musiał być przekonany do nowego typu maszyny, więc podczas przelotu na Seafair Johnston po kowbojsku wywinął czterosilnikowym odrzutowcem beczkę, po czym zawrócił i dla pewności, że przelot nikomu nie umknął, wywinął drugą. Wojsko połknęło przynętę, 367-80 zapoczątkował bodaj najbardziej udaną serię odrzutowców (7×7, o ile Boeing tego nie zaprzepaści przy okazji problemów z 737 MAX). O dziwo Tex nie stracił pracy (ani głowy) z ręki Billa Allena, a na dodatek stał się inspiracją dla Stanleya Kubricka, gdy ten potrzebował charakterystycznego pilota bombowca w filmie Dr Strangelove.
To nie koniec. Pamięć o akrobacjach Johnstona zostaje wciąż żywa wśród pracowników Boeinga. Gdy w 1994 roku oblatywano 777, ówczesny prezes firmy – Phil Condit – poinstruował pilota doświadczalnego Johna Cashmana: ŻADNYCH BECZEK.
To nadal nie koniec. Akrobacje uwieczniono na filmie. Tak oto swój wyczyn „Tex” wspominał po latach: