Samolot niejedno ma imię. Odrzuceni, odc. 3: Chase XC-123A

Samolot wydaje Ci się, szanowny czytelniku, znany, ale nazwa wskazuje na coś zupełnie innego? Nie przecieraj oczu ze zdziwienia, to tylko amerykański przekręt przetargowy.

Aby poznać genezę dzisiejszego bohatera serialu Odrzuceni, musimy cofnąć się w czasie do odległego roku 1883. Wtedy na świat przyszedł Michaił Strukow, obywatel Imperium Rosyjskiego, późniejszy absolwent Politechniki Kijowskiej. Po rewolucji październikowej i okołobolszewickich perturbacjach, jako major pokonanej carskiej frakcji, Strukow podjął cokolwiek zrozumiałą decyzję, by nawiać z Rosji i w 1922 roku znalazł się w USA, amerykanizując przy okazji nazwisko na Michael Stroukoff. Tam parał się wystrojem wnętrz i architekturą, by ostatecznie zostać szefem działu inżynieryjnego w nowopowstałej manufakturze Chase Aircraft. Zaprojektował kilka transportowych szybowców – CG-14, CG-18 i ostatecznie największy z amerykańskich maszyn tego typu – CG-20. Szybowce transportowe miały swój krótki rozkwit popularności pod koniec i zaraz po Drugiej Wojnie Światowej – niechybny dowód na to, że generałowie lubili puszczać latawce za dzieciaka.

Chase YCG-20. Dmuchawce, latawce, wiatr…

Tak, czy inaczej, szybkie spojrzenie na CG-20 przywołuje skojarzenia z inną maszyną. Jest nią oczywiście znany z holiłóódzkich produkcji Fairchild C-123 Provider, gwiazda Air America i Con Air, a także bohater niezliczonych tajnych akcji CIA i wojny w Wietnamie. Tłokowy C-123, oblatany pod szyldem Chase Aircraft, wzniósł się w powietrze w 1948 roku, nawet wcześniej niż CG-20 (1950).

Nie trzeba być pięknym, by zrobić karierę w Fabryce Snów. C-123 Provider.

Michael Stroukoff ciągle dłubał przy swojej największej konstrukcji, widząc spory potencjał rozwojowy. Amerykańskie siły powietrzne szukały zaś odpowiedzi na pytanie: czy te nowomodne silniki odrzutowe mogą napędzać nasze transportowce. Stroukoff rzucił inżynierskim okiem na C123, usunął tłokowe R-2800, dokleił do każdego skrzydła po pylonie z dwoma odrzutowymi silnikami J47 od General Electric i oto jest! W końcu się doczekaliśmy, bohater dzisiejszych Odrzuconych – Chase XC-123A. To chyba jedyny przypadek samolotu, który zaczął jako szybowiec i przeszedł ścieżkę przez tłokowca do odrzutowca. Był też pierwszym samolotem transportowym o napędzie odrzutowym oblatanym w Stanach Zjednoczonych.

Odrzutowy wygląda dużo schludniej niż tłokowy. XC-123A

Projekt Stroukoffa musiał być bardzo dobrze pomyślany i solidny, skoro pozwalał na tak daleko idące modyfikacje. Cztery silniki rozpędzały XC-123A do prędkości przelotowej 640km/h – szybciej niż tłokowego XC-123 (278km/h), ale daleko wolniej niż pierwszy prawdziwy odrzutowy transportowiec US Air Force – C-135 (853km/h, Ma 0,78). Miał za to inne zalety: prosty jak drut płat umożliwiał krótkie rozbiegi i dobiegi, kluczowe dla taktycznego transportowca. Również manewrowość była doskonała. Problemem okazały się silniki – nisko podwieszone J47 zasysały gruz i ziemię z nieutwardzonych pasów, a do tego paliły jak smoki. Udźwig został mocno ograniczony przez ilość paliwa, jaką trzeba było zatankować – inaczej cierpiał zasięg. Trzeba było zmniejszyć ładunek, by nie przekroczyć maksymalnej masy startowej, ale generalicja dość słusznie zauważyła, że nie po to są transportowce, żeby woziły tylko swoje paliwo, więc za odrzutowy projekt Stroukoffa uprzejmie podziękowano. XC-123A został przebudowany, otrzymał z powrotem swoje R-2800 i dosłużył swoich dni wespół z resztą floty tłokowych C-123.

Taki był ładny, amerykański…

Gdzie więc ten przekręt z wstępu i dlaczego to Fairchild produkował C-123? Tutaj cały na smokingowo wkracza Henry J. Kaiser, gruba (dosłownie) ryba przemysłu amerykańskiego, właściciel stoczni odpowiedzialnych za produkcję statków typu Liberty, które dzięki modułowej konstrukcji można było zwodować dosłownie w kilkanaście dni od położenia stępki, co było zbawienne dla alianckich drugowojennych problemów konwojowych. Henry brylował w wielu branżach, był głównym decydentem w samochodowym Kaiser-Frazer, wcześniej współpracował z Howardem Hughesem przy projekcie H-4 (który zanim Kaiser się wycofał przez perfekcjonizm Howarda, zwano HK-1, Hughes-Kaiser-1).

Chase Aircraft nie miało dość mocy przerobowych, by zająć się seryjną produkcją C-123. Henry połakomił się więc na tę manufakturę i w 1951 roku Kaiser-Frazer kupił 49% akcji Chase, czyniąc ją inżynieryjną przybudówką do swoich zakładów samochodowych i planując rozbudowę pod nadchodzący kontrakt z wojskiem. Kaiser wygrał już wcześniej przetarg na produkcję komponentów do Fairchilda C-119, jednak „pomylił” się w obliczeniach i samoloty wyszły dużo drożej, niż gdyby Fairchild produkował je sam. W obliczu tego „błędu” przetarg został anulowany, a Kaiser otrzymał czerwoną kartkę i nie mógł już startować do żadnych zamówień publicznych. W międzyczasie wykupił resztę Chase Aircraft, ale bez zamówień na C-123 hale stały puste, zamknął więc wytwórnię w 1954 roku. Michael Stroukoff odkupił część hangarów i maszyn, otwierając manufakturę pod własnym nazwiskiem i kontynuując pracę nad eksperymentalnymi C-123 dla wojska.

Kategorie:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *