Tu mamy drugi przypadek wpisu, do którego chciałem wrócić, a który zagościł na blogu na samym jego początku. Był na tyle treściwy, że wciąż może robić za zajawkę:
Proszę nie regulować odbiorników. To naprawdę latające skrzydło o dwóch niby-kadłubach i jednym silniku. Mało tego – naprawdę istniało i woziło pasażerów i pocztę w okolicach Moskwy w latach trzydziestych. „Siergiej, ile te zgniłe imperialistyczne bołingi i daglasy mają kadłubów? Jeden… albo dwa. A silników? Dwa… albo jeden? A flaszkę przyniósł?” Polali, wypili, odlecieli.
W czasie gdy lotnictwo było młode, silniki przepalały cylindry jak Fiat Stilo żarówki, a strach było wsiąść do czegoś napędzanego ilością mniejszą niż 3 (konstrukcje Forda i Fokkera były entuzjastycznie przyjęte przez rynek, bo w razie awarii jednego zostawały jeszcze dwa), towarzysze z Charkowskiego Instytutu Lotniczego (Харківський авіаційний інститут, ХАІ) pokazali światu latające skrzydło o jednym silniku i dwóch kabinach pasażerskich. Stworzony przez zespół Awiawnito (stąd nazwa) pod kierownictwem Aleksandra Aleksandriejewicza Łazariewa i napędzany przez raptem stukonny silnik Szwiecow M-11 wzniósł się w powietrze pierwszy raz w 1936 roku. Sklasyfikowano go jako motoszybowiec, nie samolot.
Początkowo sterowanie pozostawiało nieco do życzenia, ale wkrótce poprawiono je na tyle, by nawroty Awiawnito-3 mieściły się w tym samym powiecie. Konstrukcja była mieszana, centropłat i kabiny pasażerskie oparto na aluminiowym stelażu i pokryto duralem, a zewnętrzne części skrzydeł były drewniane, z powierzchniami sterowymi krytymi płótnem. Obie kabiny mieściły po jednym pilocie (musieli przed lotem umówić się, który z nich będzie tym latającym) i po cztery miejsca pasażerskie gęsiego jedno za drugim, dostęp do których umożliwiały rozsuwane owiewki. W centropłacie zamontowano M-11, a zaraz za nim zbiornik na 270 litrów paliwa, pozwalającego na spędzenie ośmiu godzin w powietrzu. Prędkość przelotowa sięgała 115 km/h, a maksymalna 135 km/h. Zasięg wynosił około 850 kilometrów. Jeszcze ciekawsze były pozostałe dane dotyczące osiągów: samolot osiągał pułap 2000 metrów, a do 1000 metrów zbierał się 25 minut. Pod koniec prac rozwojowych dołożono jeszcze po jednym miejscu z przodu, co wymogło powiększenie statecznika pionowego i steru kierunku.
Choć Awiawnito-3 był wdzięczną i przewidywalną konstrukcją, która wypełniła wszystkie założenia projektowe (tani, lekki samolot pasażerski), nie skierowano go do produkcji seryjnej. Z drugiej strony w razie ewakuacji te rozsuwane owiewki chyba nie premiowałaby chorych i niedołężnych…