Kapitan Nemo lubi to! – Armstrong Whitworth AWP.22

Badanie historii naddźwiękowych lotów pasażerskich to ubaw po pachy. Zanim zaczęło się szlifowanie krawędzi natarcia podwójnej delty Concorde’a, inżynierowie kombinowali jak konie pod górę z wymyśleniem kształtu płata, który przy prędkościach naddźwiękowych byłby najbardziej wydajny. Płat prosty, skośny, o zmiennej geometrii, delta pojedyncza i podwójna – to wszystko nudy. Brytyjscy inżynierowie chyba nie słodzili herbaty cukrem…

Pierwszy raz zetknąłem się z tym konceptem bardzo dawno temu, poznając korzenie Concorde’a. Muszę jednak przyznać, że gdy w czytanej wtedy przeze mnie publikacji autor napisał o skrzydle w kształcie litery M, oczami wyobraźni widziałem tę literę wpisaną w płat od frontu samolotu, jako delikatnie pogiętego gullwinga, jak np. w PZL P.11, czy Voughcie F4U Corsairze. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że mogło chodzić o… coś takiego. Poznajcie Armstrong Whitwortha AWP.22, samolot, który mógłby stać z książkowym Nautilusem w jednym garażu.

Jego korzenie sięgają lat pięćdziesiątych, do pierwszych prac nad cywilnymi naddźwiękowcami. W Wielkiej Brytanii pełną parą pracowała wtedy STAC, Supersonic Transport Aircraft Committee, popychając lokalnych producentów lotniczych do przedstawiania wszelakich, nawet najśmielszych koncepcji dla dużych naddźwiękowych samolotów.

Armstrong Whitworth produkował wtedy ostatnie Meteory na licencji Glostera i projektował duży, tłokowy transportowiec AW.650 Argosy. Mieli zaplecze projektowe i produkcyjne, zebrali więc swoje pomysły, wydumali model o dosłownie komiksowym kształcie i poszli z nim do tunelu aerodynamicznego. Cały raport jest dostępny w internecie, ale jako że nie jestem aerodynamikiem, posłużyłem się cudzą interpretacją wyników: w testach wyszło, że tak ukształtowany płatowiec mógłby przewozić około stu osób i byłby o blisko połowę szybszy niż typy w użyciu wówczas (w końcu lat pięćdziesiątych), czyli latałby z prędkością przelotową około Ma 1.2.

Próby wypadły pomyślnie, poza jednym drobnym szczegółem – opory na tak ukształtowanym płacie byłyby w pewnych zakresach prędkości wyższe niż w przypadku klasycznego skośnego skrzydła, co powodowałoby wzrost zużycia paliwa i potencjalnie niebezpieczne wibracje, co pogrzebało projekt. Cóż, może zaprojektowanie samolotu w oparciu o pulpowe komiksy jednak nie było najlepszym pomysłem.

A to zdjęcie przedstawia podobną konstrukcję, ale projektowaną niezależnie. To koncept firmy Bristol, która ostatecznie trafiła w dziesiątkę z kształtem Concorde’a. Skrzydło ma nieco inny kształt i opisane zostało jako W-wing. A-wing, B-wing i X-wing na pewno też były testowane, ale raportów jeszcze nie odtajniono.

Tagi:
Kategorie: