Ten smutny widok to efekt nieodpowiedniego przeprowadzenia testu silników A340-600 15 listopada 2007 roku. Samolot pod pełnym ciągiem przeforsował hamulce i przebił zbrojoną ścianę, postawioną dookoła stanowiska testowego głównie po to, by rozpraszała ciąg silników. Tutaj znalazła nieco inne zastosowanie…
W kokpicie były trzy osoby, dwóch techników Airbusa i reprezentant linii Etihad, która wkrótce miała odebrać samolot. Stwierdzono ubytek oleju, więc rozpędzono silniki, by sprawdzić miejsce wypływu smarowidła. Po kilku minutach pracownik linii wyczuł, że samolot zaczyna poruszać się naprzód, o czym od razu powiadomił technika. Ten zwolnił hamulec parkingowy i uruchomił hamulce w pedałach, ale samolot wciąż się rozpędzał. Technik zadecydował więc skręcić, by wyminąć ścianę. Niestety koła przedniego podwozia wpadły w poślizg i A340 pojechał na wprost.
Samolot, mimo, że zupełnie nowy, został skierowany na złom, choć część jego podzespołów została wykorzystana przy budowie następnych maszyn. Choć kokpit jest dosłownie zmiażdżony, nikt na pokładzie nie zginął, ale też wszyscy odnieśli obrażenia: trzy osoby w kokpicie i sześć w kabinie pasażerskiej. Komisja badająca wypadek stwierdziła, że należało skupić się na zmniejszeniu ciągu, zamiast hamować rozpędzający się samolot na siłę, ale to rozwiązanie, choć logiczne, najpewniej nie przyszło technikowi do głowy w pierwszym odruchu w sytuacji nietypowej. Do niczego by nie doszło, gdyby zgodnie z procedurami rozkręcać do pełnej mocy po dwa silniki, zamiast wszystkie cztery naraz. Ten wypadek kosztował Airbusa (albo jego ubezpieczyciela) 250 milionów dolarów.