Concorde: Zaćmienie – W pogoni za terminatorem

Nie, nie mam na myśli Arniego, ale z tego miejsca go pozdrawiam.

Oprócz głównego bohatera filmu o elektronicznym mordercy, terminator to linia pomiędzy oświetloną, a nieoświetloną stroną ciała niebieskiego. W przypadku Ziemi, przemieszcza się ona z prędkością 1668 kilometrów na godzinę na równiku. Im dalej od niego, tym wolniej. Lecący przelotowo 2150 km/h Concorde rutynowo ścigał tę linię na swojej sztandarowej trasie z Europy do Nowego Jorku, przeganiając zachodzące Słońce i dając pilotom osobliwy widok na jego wschód… na zachodzie. Co dla tego wpisu ważne, cień rzucany przez Księżyc porusza się podczas zaćmienia z podobną prędkością, choć w przeciwnym kierunku.

W czerwcu 1973 roku miało miejsce całkowite zaćmienie Słońca o szczytowej długości (tej widocznej z powierzchni ziemi) ponad siedmiu minut, pierwsze tak długie od 1098 roku i ostatnie przed 2150 rokiem. Traf chciał, że w 1973 roku Concorde był już na tyle zaawansowany w cyklu prób, że można było wykorzystać go do przeprowadzenia kilku kosmicznych eksperymentów podczas tego zaćmienia.

Tak wyglądał pochód cienia Księżyca podczas zaćmienia 30.06.1973 roku.

Do tego celu wykorzystano oblatany w 2 marca 1969 roku pierwszy prototyp Concorde’a, francuski F-WTSS. Patrząc na niego dziś, łatwo dostrzec zmiany jakie zaszły zanim typ ten trafił do produkcji: inny kształt opuszczanego nosa, małe okna kokpitu w konfiguracji marszowej i krótszy ogon. Tak on, jak i brytyjski drugi prototyp o rejestracji G-BSST powstały po to, by sprawdzić w praktyce jak wyrysowane na sucho, a później sprawdzone w tunelu aerodynamicznym teorie sprawdziłyby się w praktyce. Oba prototypy osiągnęły prędkość i zasięg jakich od nich wymagano i zanim odesłano je na emeryturę, wspomagały maszyny przedprodukcyjne w procesie certyfikacji.

Zanim jednak F-WTSS trafił do muzeum przy lotnisku Le Bourget w Paryżu, zmodyfikowano go, montując dodatkowe okienka w sklepieniu kadłuba, przez które (z pomocą przyrządów optycznych) można było obserwować zaćmienie.

Pierwotnie międzynarodowa grupa naukowców chciała wykorzystać drugi prototyp, brytyjskiego G-BSST, ale inżynierowie z zakładów w Bristolu zawetowali tę prośbę, gdyż brytyjski program prób Concorde’a spóźniał się względem strony francuskiej. Jeden z naukowców, Pierre Léna z obserwatorium w Paryżu, zainteresował tematem francuskiego pilota doświadczalnego André Turcata, który pomógł zaaranżować całe przedsięwzięcie dzięki znajomościom w Aerospatiale.

Samolot wystartował 30 czerwca 1973 roku o 10:08 czasu Greenwich z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich i szybko nabrał wysokości i prędkości by przechwycić cień księżyca podczas wędrówki nad Saharą. Już po dwóch minutach lotu przekroczył prędkość dźwięku, by po kolejnych kilku wspiąć się na wysokość ponad 17 kilometrów i osiągnąć prędkość Mach 2.05, minimalnie wyższą od tej osiąganej przelotowo przez późniejsze seryjne maszyny (Mach 2.02). Dzięki inercyjnemu systemowi nawigacyjnemu zabudowanemu na pokładzie F-WTSS, załoga przechwyciła cień księżyca nad Mauretanią z dokładnością co do jednej sekundy względem pierwotnego planu.

Porywając się Concordem na Księżyc. Odlot z Gran Canarii.

Podczas lotu przeprowadzono pięć eksperymentów, głównie nakierunkowanych na badanie korony słonecznej (atmosfery Słońca, widocznej idealnie, gdy Księżyc zasłonił tarczę gwiazdy) i poszukiwania pozostałości komet w wewnętrznym układzie słonecznym. Samolot sunął w cieniu Księżyca przez 74 minuty, by po wyjściu z niego wylądować w Czadzie z zapasem dziesięciu ton paliwa i idealnie na czas, by trafić na zamach stanu.

Nie była to jednak jedyna ekipa, która zabrała się za podglądanie zaćmienia w podobny sposób. Oprócz załogi i pasażerów F-WTSS, tego dnia cień Księżyca na Atlantyku gonił (choć dużo wolniej) liniowiec pasażerski SS Canberra, a także 150 pasażerów czarterowego lotu Douglasa DC-8, zorganizowanego przez  Mount San Antonio College (załapali się trzy minuty zaćmienia) i należący do US Air Force Boeing NKC-135, który, jeśli wierzyć amerykańskiej załodze, spotkał się z Concordem na przelocie.

„PRAWIE PRZEŚCIGNĄŁ” – załoga NKC-135

Zdjęcie tytułowe tego wpisu nie zostało jednak zrobione przez załogę żadnego z nich. Jest tak naprawdę fotomontażem, gdzie pierwotnie w tle był rozbłysk słoneczny u podstawy skrzydła Concorde’a, zaćmienie w tle dołożono później. Usunięto też z samolotu oznakowania wskazujące na jego prawdziwą tożsamość – sfotografowano brytyjski drugi prototyp, który nosił bardzo podobne malowanie. Znany malarz parający się lotnictwem wszelakim, Don Connolly, popełnił nawet obraz na wzór i podobieństwo tej fotoszopki.

Może to rozczarowujące, ale wciąż fajne. Obraz Dona Connolly’ego.
A to znów fotoszopka we własnej osobie. Tyż piknie.
Tagi:
Kategorie: