Znowu Porsche? Jak powstało 911

Choć pewnie z pozycji czytelnika FSBiodra trudno w to uwierzyć, ale nie jestem jakimś szalonym fanem samochodów z Zuffenhausen, choć mam do kilku ich historycznych modeli sporo ciepłych uczuć. Porsche wracają jednak jak bumerang, bo okazują się całkiem wdzięcznym tematem do opisania, do tego porządnie udokumentowanym.

Następca 356 mógł wyglądać tak.

901 (przemianowane później na 911 przez słynny spór z Peugeotem o 0 w środku nazwy) zostało pokazane światu na salonie samochodowym we Frankfurcie w 1963 roku, by trafić do salonów sprzedaży po obu stronach Atlantyku w następnym roku. Został on doskonale przyjęty jako następca trącącego już nieco myszką modelu 356, który mimo piętnastu lat ciągłego rozwoju okazał się już zbyt spartański i ciasny dla rozrastającej się w pasie klienteli.

Prace nad 901 zaczęły się w połowie lat pięćdziesiątych. Budżet był nieco ograniczony, więc punktem wyjścia na początku było nieco większe, w pełni czteromiejscowe (nie 2+2) 356. Długoletni szef działu projektowego Ewrin Komenda lubował się w obłościach schodzącego modelu, więc jego nowy projekt wyglądał jak spuchnięty 356. Niestety nie udało mi się wydłubać jego rysunków.

Dwie opcje do wyboru, obie od Goertza. Względnie prawa strona dłużej stała pod lampą…

Stojący u steru firmy Ferdynand „Ferry” Porsche nie był szczególnie zadowolony, zaprosił więc do współpracy hrabiego Albrechta Goertza, który współpracował ze słynnym projektantem przemysłowym Raymondem Loewym. Goertz niestety został nieco spaczony przez amerykańskie trendy odkąd wydał na świat przepiękne BMW 507. Kształt nadwozia, który narysował, był lżejszy niż wcześniejsze pomysły Komendy, ale cztery okrągłe lampy z przodu i sześć małych z tyłu uznano za przesadę. Ferry podziękował Goertzowi taktownie za współpracę, twierdząc, że to przepiękne auto, ale nie Porsche. Zamiast niego u steru projektu stanął najstarszy syn Ferry’ego, Ferdynand Alexander zwany „Butzim”.

Przód trochę jak Lotusa Elana pierwszej generacji.

Butzi szybko zabrał się do pracy, obierając model Gertza z galanterii pasującej bardziej do amerykańskiego muscle cara. Prace nad ogólnym kształtem postępowały szybko i ostatecznie do fazy prototypowej dotarły dwa samochody: T8, w kształcie jaki kojarzymy z 901 i późniejszymi 911, a także model 754 T7, pełnowymiarowy, czteromiejscowy sedana-coupe o kształcie i prezencji fedory.

Ostatecznie styl wygrał i układ 2+2 został przyjęty, a T7 trafił do magazynu i ostatecznie do muzeum. Po zmianie nazwy na 911 projekt ten doczekał się jeszcze jednej wersji nadwoziowej – słynnej Targi. Swoją drogą ciekawe, co Ferry Porsche powiedziałby na pierwsze dwie generacje Panamery.

Chyba wystarczy Porsche na jakiś czas, o ile znowu nie napotkam Tapiro w Internecie…

Tagi:
Kategorie: