Był 4 lipca 1989 roku, data kojarzona z amerykańskim Dniem Niepodległości, ale akurat mówimy o drugiej stronie barykady. Było chwilę po Okrągłym Stole, w Polsce wciąż stacjonowało radzieckie wojsko.
Z bazy wojskowej w Bagiczu k/Kołobrzegu wystartował do lotu szkolnego MiG-23M pilotowany przez pułkownika Nikołaja Skuridina. Maszyna to typowy radziecki sprzęt myśliwski z tego okresu, wyprodukowany w liczbie ponad 5 tysięcy egzemplarzy, latający od 1970 roku. Z ciekawostek projektowych: cechował się płatem o zmiennej geometrii. Jeden spory silnik Chaczaturow R-35-300 napędzał 18 ton żelastwa do prędkości maksymalnej 2,35Ma.
Tuż po starcie, na wysokości około 150 metrów nad ziemią, silnik się zakrztusił. Dopalacz zgasł, samolot zaczął tracić wysokość, a Skuridin szybko zdecydował się na opuszczenie maszyny. Podobnie jak w przypadku opisanego wczoraj F-106, zaraz po odelżeniu maszyny, ta odzyskała wigor. Silnik zaskoczył, a samolot udał się w drogę na zgniły Zachód.
Nie są znane działania strony Bloku Wschodniego w tej sprawie (poza oczywistym brakiem informacji do wroga zza żelaznej kurtyny), więc pierwsze kroki musieli podjąć wojskowi z RFN. Zapewne dość długo nie przejmowali się widocznym na radarze blipem, przeloty blisko granicy i „badanie” czujności wroga są typowym działaniem i to po obu stronach. Kubki z kawą musiały pospadać dopiero, kiedy MiG ochoczo przekroczył linię dzielącą wówczas Niemcy na „pół”.
Pierwszymi wysłanymi do przyjrzenia się sytuacji byli piloci amerykańscy, stacjonujący wówczas w Holandii. Para F-15 ustawiła się do przechwycenia samolotu, ale pusta maszyna nieszczególnie chciała współpracować. Wkrótce wszystkim trzem samolotom skończyły się Niemcy i wlecieli w Holenderską przestrzeń powietrzną. Holandia nie jest duża, więc szybko i jej brakło, a zaczęła się Belgia. Zdecydowano się zestrzelić pustą maszynę nad wodą (na tym kursie to jeszcze kawał drogi przez Francję), z dala od terenów zamieszkałych. Decydenci nie przewidzieli jednego – nad Belgią w MiGu skończyło się paliwo.
MiG-23 spadł tuż przy granicy z Francją. Niestety, spadł na dom. Decyzję o późnym zestrzeleniu samolotu i trzymanie gęby na kłódkę przez stronę sowiecką osiemnastolatek przypłacił życiem.
Belgia oficjalnie zaprotestowała przeciw opieszałości Związku Radzieckiego w informowaniu o uciekającym samolocie, a także przeciw niechęci wschodniej strony do przekazania informacji o jakichkolwiek materiałach niebezpiecznych, które mógł przewozić MiG.
Związek Radziecki się kolektywnie przejął.