Zanim zaczniemy, chciałbym złożyć serdeczne gratulacje na ręce pilota, który wylądował Tecnamem na A1 14 maja 2021 roku. Po pierwsze, usiadł bez zahaczenia o cokolwiek (lub kogokolwiek), a po drugie, jeszcze ciekawsze – znalazł kilkaset metrów polskiej autostrady bez ani jednego samochodu!
Lądowania na drodze zdarzają się częściej niż ktokolwiek by chciał, ale najczęściej są wykonywane przez małe maszyny. To akurat na szczęście, bo poza tym słyszałem bodaj o dwóch przypadkach, gdy piloci ratowali się na zasadzie „lepiej tak niż w drzewo”, sadzając pasażerskie odrzutowce na drodze. Jeden przypadek to DC-9, który co prawda usiadł, ale na jego drodze stanęła stacja benzynowa – resztę możecie sobie wyobrazić. Drugim przypadkiem był BAC 1-11 po zatankowaniu paliwa do zbiornika na wodę, która była wtryskiwana dla zwiększania mocy wczesnych silników odrzutowych podczas startu. Silniki zgasły na małej wysokości, a samolot lądował na pobliskim autobahnie. Na jego drodze stanął wiadukt i sytuacja potoczyła się podobnie jak z DC-9 i stacją…
W 1975 miał miejsce incydent, który rozegrał się w dużej mierze bliźniaczo do zajścia na A1 – w należącym do pilota-kaskadera J.W. “Corkey” Fornofa samolocie Bede BD-5J, mikroskopijnym, jednoosobowym odrzutowcu, wysiadła pompa oleju. Miał co prawda pewien zapas wysokości, bo stało się to na wysokości około trzech kilometrów nad poziomem morza i nad płaskim jak stół fragmentem Karoliny Północnej, ale po wyłączeniu i zabezpieczniu silnika pilot napotkał jeszcze dwa problemy. Po pierwsze, jak okiem sięgnąć rozpościerała się gruba pokrywa chmur, a po drugie… cóż, rzućcie okiem na BD-5J i oceńcie jak dobrze będzie szybował:
NOT GREAT, NOT TERRIBLE
Nie mając szalonego wyboru, Corkey zaczął zniżać przez warstwę chmur w nadziei, że jednak nie będzie w nich gór – jak ktoś ma pecha to i na nizinie jakąś znajdzie. Albo maszt. Nieważne.
Udało się, samolot wypadł poniżej podstawy zachmurzenia, a pan pilot rozpoczął poszukiwania odpowiedniego miejsca na posadzenie swojej łupiny. Zapas wysokości był niewielki, bo wynosił może 200 metrów nad terenem, a jego oczom ukazał się las (świerkowy). Na szczęście, oprócz drzewostanu była też Międzystanowa 95.
Gdy Corky dociągnął swojego BD-5J nad drogę, miał już niekomfortowo małą wysokość nad terenem. Przeskoczył tuż nad amerykańskim dostawczakiem, przez chwilę rozważając lądowanie na jego szerokiej, pudłowatej pace, ale (jak później stwierdził), nie chciał odwalić sceny ze Strusia Pędziwiatra i zsunąć się z wiaduktu pod którym by się nie zmieścił.
Przeleciał więc nad ciężarówką, obok Cadillaca, z którego dzieci przywitały go machając, po czym znalazł się tuż za pickupem ciągnącym łódź. Mimo szybowania miał wciąż dużą przewagę prędkości nad samochodami, musiał więc ręcznie sygnalizować kierowcy pickupa chęć wyprzedzenia przed przyziemieniem. Ten przepuścił go, ponoć nie dziwiąc się nawet na chwilę.
Fornof przysiadł na zjeździe z niewielkiego wzgórza, z którego stoczył się na rampę zjazdową z autostrady. Zanim wyhamował, dotarł do stacji benzynowej, zatrzymując się tuż przed nią. Sprzedawca paliw zmierzył go wzrokiem, oniemiały, i po dobrych piętnastu sekundach zapytał, czy to ukryta kamera.
Jeśli ta scena wydaje się Wam jakkolwiek znajoma, zapewne oglądaliście Ośmiorniczkę z Rogerem Moore’m z 1983 roku, gdzie agent 007 wykorzystuje bliźniaczego BD-5J do ucieczki przed niemilcami, a w obliczu braku paliwa ląduje na drodze i zajeżdża na stację benzynową, z prośbą o pełen bak. Wychodzi na to, że nawet bardziej zwariowane elementy znane z historii o Bondzie były… na faktach.
I kto wykonał sceny kaskaderskie w tym filmie? Fornof we własnej osobie. Cóż, z takim CV…