W dzisiejszych czasach sto osób pojemności samolotu śmierdzi malizną. Co prawda, w tym segmencie rynku jest dość tłoczno (Embraer, Mitsubishi, Airbusem farbowany Bombardier, chińskie wynalazki pokroju ARJ21, Antonow An-158, Suchoj Superhipermegaultrajet i inne takie), ale kiedyś 100 osób mógł zabrać na pokład najwyżej pociąg albo statek, ale na pewno nie powietrzny. Alfred Lawson, bejsbolista i filozof, był jednak wizjonerem – kolejnym do kolekcji na FSBiodra. Po karierze w sporcie, w 1908 założył pismo Fly, które później przechrzcił na Aircraft i wydawał do 1914 roku. Był propagatorem lotnictwa cywilnego i na łamach swojego czasopisma jako pierwszy użył terminu „linia lotnicza”.
Kilka lat później, w 1919 roku, założył Lawson Air Line i w pięć miesięcy zbudował i oblatał swój pierwszy liniowiec – 18-miejscowy Lawson L-2 (L-1 był samolotem szkoleniowym). Chcąc rozpropagować swoją ideę, przeleciał dwa tysiące mil po USA (w tym czasie samoloty rzadko przelatywały tyle między katastrofami), nabywając przy okazji milion dolarów na dalszy rozwój i sporo dobrej prasy. Zaprojektował większy samolot, 26-miejscowy L-4 (o L-3 sza). Napędzały go trzy silniki tłokowe Liberty o mocy 400KM każdy. Miejsca na pokładzie poza fotelami wystarczyło dla kilku kuszetek, a także prysznica.
Nie ma się co śmiać, do czasu Douglasa DC-3 standardowym wyposażeniem dla pasażera był wiklinowy fotel. Samolot ukończono w 1920 roku, ale pogarszająca się sytuacja finansowa Lawsona i zła pogoda odsunęły oblot w czasie. Ostatecznie zdecydował się on oblatać samolot z pola za swoimi zakładami, by nie płacić za transport naziemny do pobliskiego lotniska. Pole miało, uwaga, 100 metrów długości. Zgadujcie, czy samolot się wzniósł.
Pilotom nic się nie stało, ale uszkodzony o drzewo płat nigdy nie został naprawiony z braku funduszy. Zakłady Lawsona upadły w 1922 roku, a on sam stracił zainteresowanie lotnictwem po 1928 roku, kiedy zajął się propagowaniem zdrowia, fizyką i nie wiadomo czym jeszcze.
18 miejsc, 26 miejsc, a gdzie te obiecane 100 miejsc? Jest, nawet maksymalnie 125. Lawson zaprojektował i rozpoczął budowę samolotu o tej pojemności, napędzanego przez 12 silników (prawdopodobnie tych samych Liberty, co w L-2) na krótko przed bankructwem. Zbudował przednią część kadłuba i zdążył wydać nieco pieniędzy na reklamę prasową. Samolot niestety nie doszedł do skutku przez brak funduszy. Spójrzcie temu człowiekowi w oczy i powiedzcie mu, że nie dacie mu kilku zielonych na dokończenie tej maszyny. Jacy ludzie żyli w latach dwudziestych?
Dla Lawsona pracował pewien zdolny inżynier, nazwiskiem Burnelli, który niestety wcześniej musiał parać się budową samolotu, który z bezpieczeństwem nie miał wiele wspólnego…